W środę dostałem wiadomość od Sebastiana, że wybiera się na Nocną Masakrę i że ma wolne miejsca w aucie. Prawdę mówiąc nie lubię biegać nocą, nie można podziwiać widoków, malownicze tereny stają się czarno białe...widzi się tylko to co oświetli czołówka...ciężko się odprężyć. To co mnie przyciągeło to wielka przygoda. Baza zawodów mieściła się na "przedmieściach" Sławoborza (woj.Zach-Pom.). Idealna miejscówka na bazę rajdu. Możliwość noclegu na glebie lub w internacie.
Start miał odbyć się o 16:00, ale ponoć ze względu na zawieszenie się samochodem w lesie organizatora ostatecznie ruszyliśmy, sam nie wiem kiedy, ale była jakoś 16:51. Po 21 miała nadejść potężna mgła więc chcieliśmy, ja i Sebastian, zaliczyć najpierw trudne "górzyste" rejony mapy. Prawdę mówiąc znajdowały się one w połowie przebiegu.
Już od początku pojawił się błąd nawigacyjny i skręciłem w kierunku cmentarza. Osoby za nami stanęli na skrzyżowaniu i się zastanowili, my już nie. Jak już się skręciło to trzeba brnąć dalej ;) Liczyłem, że za płotem skręcę i trafie na odpowiednią gruntówkę. Nie za bardzo to wyszło i brnęliśmy przez trawy i rowy pędząc w kierunku asfaltu. To co powiedział organizator o mapie na starcie było prawdą, drogi się kompletnie nie zgadzają z mapą...
Chcieliśmy skręcić dopiero na końcu lasu, bo to był pewniejszy wariant, ale ładnie utwardzona gruntówka mnie skusiła i ruszyłem krótszym i szybszym wariantem jak sądziłem. Niestety las tutaj miał nieskończoną liczę krzewów i drzew na metr kwadratowy... Jedyna droga prowadziła na południowy zachód, którą wybiegło się w połowie granicy lasu i pola. Sam punkt był trudny, w małym wąwozie w gęstwinie.
Do kolejnego PK wybraliśmy wariant przez PGR. Biegliśmy łąkami i trafiliśmy na las i od razu zgubiłem orientację, ale trzymaliśmy kierunek i na skrzyżowaniu dróg przy osadzie Zagrody rozgryźliśmy gdzie jesteśmy. Trzeba było przeciąć teren prywatny, słychać było strumień wpadający z rykiem do stawu, lub odwrotnie ;) Leśnicy w tej części Polski chcieli utrudnić życie kartografom i turystą, zagradzając stare drogi płotami i tworząc nowe. Tak przebijając się przez ogrodzenia wspinamy się na odpowiedni szczyt.
Jakieś 200m przed punktem widać było światła czołówek rowerzystów szukających PK w złym miejscu. Koło PK również stał rowerzysta, ale jeszcze namierzał go :D
Sebastian dobiegł trochę później i miał problem ze zeskanowaniem kodu QR więc start do 12 był zwolniony. Biegnąc przez pole celowaliśmy w skrzyżowanie, w czym pomagały jeżdżące ulicą samochody. W dobrym miejscu ruszyliśmy na azymut i trafiliśmy na punkt łatwo, sam PK był zaznaczony jakiś niecały milimetr na mapie za daleko. Trzeci na TP50 M.Bałchanowski miał dużego pecha nie mogąc trafić w te wzgórze.
Po poziomicach do ulicy. Zatoczyliśmy kółko niedaleko PK i dopiero wtedy się odnalazł.
Były dwa warianty północny i południowy, który wybraliśmy. Północny krótszy, ale bardziej ryzykowny. Wybrany był drogowy i tylko przed wioską Ciechnowo skomplikowany. Przynajmniej można było zobaczyć dekoracje świąteczne :D
Powrót bezpiecznie tą samą drogą, potem przez teren prywatny :D i dalej również jedną drogą omijającą wzgórza. Wariant Sontowskiego z TP100 był lepszy.
Najtrudniejszy etap zawodów. Już na przelocie do 5 droga prowadziła inaczej niż na mapie i najedliśmy się sporo nerwów. Ostatecznie na skrzyżowaniu minęliśmy się z innym zawodnikiem dzięki czemu wiedzieliśmy, że się dobrze kierujemy. Przeczesaliśmy zbocze, ja niżej, Seba wyżej i tak jak myślałem punkt był wyżej. Do 9ki największy błąd na jak do tej pory. Coś długo biegliśmy na południe i wreszcie Seba swoją mocną czołówką wypatrzył jezioro, a wiec powrót ! Droga była fatalna, wyłożona płytami, które pokryły się warstwą lodu... 4ka weszła po długi penetrowaniu wzgórz w jego okolicy. Znalazłem naprowadzając się po którymś razie. Nawet jak zawołałem Sebę i stanąłem kilka metrów od PK, to nie wiedział gdzie jest ukryty punkt, taki trudny ;)
Nie mogło zabraknąć najwyższego wzgórza w okolicy na trasie ! Ponad 176 a nawet ponad 177 jak rozczytać warstwice z innej mapy. Na szczycie stała imponująca betonowa wieża przeciwpożarnicza. Z 3ki do 2ki ruszyliśmy ścieżką, kierunek się zgadzał... ale nie wiedzieć czemu pojawiła się ścieżka na południe, którą nie wiedzieć kiedy pobiegliśmy za innymi. Tak rozpędzeni dopiero po 500m ścieliśmy... Nie było łatwo trafić na ten szczyt, Mocno pofałdowany teren, płoty... fajnie ! Na tym punkcie duże problemy miał zwycięzca TP100. uff koniec etapu górskiego...
Zbiegało się i zbiegało, współczułem osobą, które dopiero atakowały PK 2, miały jeszcze sporo pod górę w trudnym nawigacyjnie terenie. Przy drodze polnej trafiłem na rowerzystów stojących na polu ze swoimi rowerami, byli zdecydowanie w złym nastroju ;) Od tej strony znalezienie punktu nie było łatwe, jeszcze jakoś go przegapiliśmy za pierwszą próbą.
Rewelacyjny strumień Wilcza i stary młyn. Sprawdzenie w internecie wyników na żywo, prowadzimy !!! przewagę mamy nie dużą, jakoś 1 / 2 PK nad Jackiem Gallą, ale mamy dłuższe przebiegi.
Zegarek o północy zrezygnował...tzn zresetował się i skasował dotychczasowy ślad...
Widowiskowy most kolejowy (brak śladów po kolei) na szerokiej rzece Pokrzywnica.
Długi przebieg ścieżką na starej linii kolejowej. Spoglądałem tylko na kompas, czy już minęliśmy zakręt, ale strasznie się dłużyło. Głowa zaczynała przysypiać. Po wbiegnięciu na asfalt a konkretnie na lód, chciałem sprawdzić co jest za wałem ziemnym i czy da się biec przez pole, niestety teren kopalni piachu był zbyt ryzykowny. Punkt najpierw trochę szukaliśmy za blisko, potem uznałem że kawałek dalej od styku jeziora z drogą powinien być, no i w jakimś zagłębieniu według mapy. Zobaczyłem stary płocik i poszedłem w jego kierunku, ale było to tylko przewrócone drzewo... Jakimś cudem moja czołówka oświetliła perforator ! Zastanawiałem się czy tu może wisieć jakiś inny perforator ? Ruin nie widziałem, ale mały dołek był :D Jeżeli system działa poprawnie (mi nie działał dobrze) to prowadzimy, chodź czas mamy słaby jak na liderów. Tempo już od dłuższego czasu jest bardzo wolne.
Meta ! Na mecie sam musiałem przekonać organizatora, że to my wygraliśmy ;) Najwidoczniej był załamany, że trasy rowerowe poległy z lodem...
Pokonany dystans około 60 km w czasie 8:59:30.
Ekstremalnie trudne zawody (noc+stara mapa+lampiony płaskie), no może nie było bagien w okolicach PK itp :)
Moje pierwsze 50 punktów do Pucharu Polski :) Następny Rajd-> Ełcka Zmarzlina w styczniu.