top of page

Azymut Orient 2016 TP50 Laski Wielkie

Po ciekawie wyglądających mapach z roku 2015 postanowiłem wybrać się z Janem Parzybutem na Azymut Orient TP50.

Start odbył się przed świtem o 6:05. Mogło być -5 stopnia, ale zapowiadał się słoneczny dzień. Dla urozmaicenia, organizator ukrył na mapie dwa punkty, które były do odkrycia na innych PK na podstawie azymutu. Miejsce przecięcia się linii, których w sumie można było rozrysować 4, dawało miejsce ustawienia PK.

Po wybiegnięciu chciałem biec do P, ale ruszyłem na północ, kiedy zauważyłem,

że na południe było by trochę krócej. Pobiegłem tak jak Ola na C, tylko, że ja

skręciłem w prawo jeszcze w Laskach Wielkich. Wariant zachodni był o 100 metrów dłuższy. Mój wariant byłby lepszy gdym do końca lasu pobiegł ulicą.

Wybór wariantu w tym rajdzie jest bardzo trudny, ze względu na równomiernie rozrzucone PK, liczne jeziora i rzeki. Dla przykładu punkt J był po wschodniej stronie rzeki, ale znajdował się blisko PK 7, więc zaryzykowałem atak od zachodu.

Na drodze do O sprawdziłem jakie jest odchylenie magnetyczne :D Zaatakowałem PK od gorszej strony stawu, nadrabiając kilka metrów ;) Do rozrysowania był tu namiar na punkt H. Zajęło mi to dużo czasu, dogonił mnie Jan. Chciałem to zrobić dokładnie, żeby potem nie tracić czasu na szukanie PK.

Do K przecinało się teren z domkami letniskowymi. Był tam piękny widok na jezioro, który chciałem uwiecznić na filmie. Niestety kamera była rozładowana... wracam do domu ;) Na wysokości literki K wolałem sprawdzić, czy to już zakręt jeziora czy nie (kilka wypustek). Na K znów dopadł mnie Jan, ja dla pewności zadzwoniłem do orga, widzą oznaczenie do namiarów PK, którego nie miałem na odwrocie mapy.

Do G przebieg prowadził przez letniskową miejscowość Ostrówce. Na asfaltowym podbiegu przegoniłem Jana, ale nie śpieszyło mi się :)

Powrót tą samą drogą. Jaką ma się satysfakcję kiedy wyprzedza się kogoś skracając przecinką (patrz: środek przebiegu). Sam punk był w rowie. Dochodząc do niego przeczyłem za którym korzeniem jest lampion-kartka, brawo ja ! w nagrodę zdjęcie z punktem ;)

Na wysokości numeru 90 dało się skrócić biegnąc na południe a potem na zachód (Jan tak pobiegł). Ja skracałem na skrzyżowaniach przez las, co jest zdecydowanie ciekawsze od biegania po drogach.

Punkt H rozrysowany z trzech prostych wychodził mi w różnych miejscach. Trzy razy sprawdzałem. Pobiegłem w najbardziej prawdopodobne miejsce z grzebieniem w ręku. Planowałem intensywnie czesanie wielu narożników kultur. Nie myliłem się, chodź już za pierwszym razem przebiegłem jedyne 20 metrów od niego ! Po obiegnięciu lasu skierowałem się na drugą stronę ulicy, gdzie było dużo sadzonek ogrodzonych płotami. Jak widać wychodząc z północnej strony lasu minąłem się PK o 6 metrów !!! Drugi raz w tym miesiącu :D Z południowej strony wróciłem zdesperowany w miejsce gdzie zacząłem poszukiwania i zobaczyłem Jana na punkcie ! Zdecydowanie najtrudniejszy PK do znalezienia z którym miałem do czynienia. Nie dawał bym takich w którym opis pasuje do całego otoczenia.

Punkty na granicy lasów. Zmasakrowane zostały buraki okolicznych mieszkańców ;)

Punkt J znajdował się po drugiej stronie rzeczki, była jakaś słaba droga narysowana na mapie, ale nie zapowiadało się żeby

dało się pokonać ją suchą nogą. Na szczęście, ktoś wyłożył strumień stertą gałęzi :) Buty ślizgały się na nich, ale najważniejsze, że skarpety zostały względnie suchy.

Do poszukiwań punktu dołączył się ktoś z TP25 i Jan. Pierwszy go znalazłem, widząc jakieś ślady zwierząt(?) wgłąb bagna. Rozrysowałem chyba azymut do innego PK i przywołałem Jana, który poszedł szukać gdzieś na południe. Nie lubię, gdy ktoś zdradza mi miejsce położenie punktu, ale ustaliliśmy, że jak ktoś znajdzie to da znać. Jak opuszczałem punkt to ich jeszcze nie widziałem, więc na pewno jeszcze chwilę musieli poszukać ;)

Punkt 7 znajdował się na terenie Grodu Piasta. Jeden z najfajniejszych punktów :) Napełniłem 0,5l wody.

Za ulicą postanowiłem dla pewności skręcić we

wcześniejszą przecinkę której nie było na mapie, gdyż nie byłem pewien w którym miejscu będzie punkt. Penetrowałem za bardzo na wschód, ale pomogła mi Ola wskazując mniej więcej ręką gdzie jest punkt. Szukałem złamanej sosny w lesie a ona ukazała mi się w młodniku. Dochodząc do niej nie byłem pewien czy to ta (org na odprawie mówił coś o złamanej sośnie w młodniku o czym zapomniałem).

Wybiegając z punktu widziałem, że Ola podpowiada Jankowi gdzie znajduje się złamana sosna. Punk B wydawało mi się, że będzie znajdował się w dołku na górce. Jednak zmyliła mnie mapa i nomenklatura. Po długim czesaniu wyższych partii lasu, których tu było kilka, doszedł mnie Jan. Ruszyłem za nim, bo lepiej nie stracić dużo czasu do niego jakby znalazł punkt ;) Nie wiem jak to zrobił, ale namierzył punkt za pierwszą próbą. Znajdował się... w niecce.

Dobieg do F był mniej więcej

z Janem. Ciekawe, że z tylu wariantów tej trasy akurat wybraliśmy ten sam i biegniemy podobnym tempem :)

Przed D pokonywałem pole dobiegając za górkę, żeby okoliczni rolnicy nie denerwowali się. Dopiero teraz nabrałem wody do butów z roztopionego szronu.

Sam punkt od tej strony udało się łatwo namierzyć :)

Malowniczy las na południu od Jeziora.

Dobiegłem do miejsca w którym powinien mniej więcej być PK. Schodzę na skarpę (opis PK). Trafiam idealnie na słupek podziałowy.

Punkt E wg mapy i opisu ma być kawałek na wchód. Nie ma. Nie ufając poprawności mapy przechodzę prawię całą skarpę wzdłuż jeziora. Tak czuje, że punkt będzie jednak na zboczu górki powyżej drogi...

Przechodzę zboczem odwracam się i widzę kartkę z drugiej strony drzewa :)

Od tego punktu moje nogi odmawiają współpracy, mimo spokojnego tempa biegu.

W Bełkach można był się rozpędzić z górki :D

Dla przeciwieństwa potem było podejście pozostałościami po żółtym szlaku.

Do punktu S biegło się przy ruinach (ta wypustka na śladzie). Spodziewałem się stromej górki, ale był delikatna...

Do PK T nie było na mapie bezpośrednio drogi, na szczęście takowa była :)

Długi przebieg na ledwo dychających nogach do ostatniego punktu.

Nie brałem dzisiaj żadnej kofeiny, częściowo dlatego, że zapomniałem o energetyku, który spoczywał na dnie plecaka. Chciało się pić ;) Piękny widok na Chomiążę Szlachecką.

W drodze do bazy zauważyłem, że mój czas zbliża się do 7 godzin i oszacowałem, że mam małe szanse na złamanie tych 7h. Więc ruszyłem mocno do mety, niestety droga przez pole (przed bazą) była w fatalnym stanie i wbiegając w bramę szkoły wybiła siódma godzina. Na zdjęciu widok na drogę do mety z ostatniego PK.

Na mecie dowiedziałem się, że jestem pierwszy a 21 minut później dobiegł Jan. Co ciekawe dopiero po dwóch i pół godzinie dobiegli następni zawodnicy.

Podsumowując: rajd niezwykle się mi podobał. Sporo punktów kontrolnych, dosyć aktualna mapa, ciekawe zadania kreślarskie no i niska frekwencja, dzięki której można było samemu zmierzyć się z punktami. Przy tak ukrytych punktach dystans optymalnym wariantem powinien jednak wynosić około 48 km, bo zawsze gdzieś się nadrobi a mi wyszło 55,83 km. Zdobyłem 45 punktów do Pucharu Polski TP50, ale w tym roku nie walczę o czołowe lokaty.


Ostatnie posty
Archiwum
Wyszukaj wg tagów
Nie ma jeszcze tagów.
Podążaj za nami
  • Facebook Basic Square
  • Twitter Basic Square
  • Google+ Basic Square
bottom of page